Exotic Car Club to pomysł autorski prezesa firmy Przemka Waszczuka, który pasję do samochodów odziedziczył po dziadku i ojcu. Ten pierwszy walczył w Powstaniu Warszawskim pod pseudonimem „Ford”, ten drugi też walczył, ale już z absurdami PRL. W ustroju totalnego deficytu potrafił zrobić coś z niczego i naprawić wszystko – zwłaszcza swego Fiat 126 p. Późniejszy prezes Exotic Car Club pomagał mu w tym od najmłodszych lat i tak się zaczęło. Potem były doświadczenia z różnymi sportami, studia, które Przemek łączył z pracą w warsztacie samochodowym i pierwsze sukcesy biznesowe w branży IT. Aż w końcu uznał, że naszedł czas na spełnienie marzenia o klubie egzotycznych super aut. A jak Waszka – bo tak wołali na niego koledzy – coś postanowi, to zazwyczaj realizuje.

Dziś flota Exotic Car Club, w którego logo nieprzypadkowo widnieje ważka(!), liczy ponad 50 pojazdów. Są wśród nich takie ikony motoryzacji, jak rocznicowe, kolekcjonerskie Lamborghini Aventador, samochód Bonda – Aston Martin Vanquish, czy Ferrari 488 GTB.

Niektórzy mogą uznać, że Przemek to typowy self-made man, który nie wie co to bezczynność, którego ciągle „nosi” i dlatego pakuje zarobione pieniądze w dziwne przedsięwzięcia. Jednak w tym przypadku prawda wygląda nieco inaczej. W jego życiu – i to różni go od wielu innych biznesmenów – widać świadome poszukiwanie ryzyka, ciągłą pogoń za adrenaliną. Filantrop, inwestor, producent filmowy, skoczek spadochronowy, kierowca – tym z powodzeniem kierował się w biznesie oraz jako kierowca rajdowy i wyścigowy. Nic dziwnego, że odnosił znaczne sukcesy w wyścigach górskich, zasiadając za kierownicą sfinansowanego i zbudowanego przez siebie 500-konnego Forda Fiesta. Wiele wskazuje, że na tym nie poprzestanie. W najbliższych planach Przemek ma naukę pilotowania śmigłowca i pobicie rekordu szybkości w Polsce. To przecież tylko 400 km… Poza motoryzacją dostrzega jednak świat i nie przechodzi obojętnie obok spraw, które go poruszają – od lat wspiera finansowo Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka.